"-Kochasz mnie. Prawda czy Fałsz?
-Prawda."


czwartek, 10 grudnia 2015

Rozdział 7

Oczami Katniss.

Sama nie wiem czy mu wierzę. Pojechałam tam tylko dlatego, że sama chciałbym przywalić tej babie za rozwalenie mojego związku. Gale to przecież tylko wymówka, by mógł się z nią spotkać. Totalnie zepsułam mu plany. Siedzimy w ostatnim przedziale pociągu. Nagle Peeta przełamuje niezręczną ciszę:
-Dlaczego sądzisz, że mógłbym cię zdradzić?
-Bo ona jest ode mnie ładniejsza, nie jest nudna, nie budzi cię przeraźliwym krzykiem w środku nocy, jest zabawna i rozsądna - odpowiadam bez zająknięcia. - I... Jest blondynką!
-Co mi z tego, skoro nie przeżyłem z nią tylu przygód jak z tobą i przypuszczam, że nie jest w połowie tak mądra jak ty. A w kwestii wyglądu, to wolę szarookie brunetki - łapie mnie za rękę.  - Przecież cię kocham.
Po tym wyznaniu mimowolnie się olewam się rumieńcem i coraz mniej jestem pewna co do moich przypuszczeń. A jeśli on mówi prawdę? Ale w sumie to po co jakaś obca dziewucha miałaby niszczyć naszą relację? Śmierdzi mam tu intrygą, a ja muszę się dowiedzieć kto za nią stoi. Narazie jestem zbyt zmęczona, więc przysypiam i budzę się dopiero na miejscu.

**Dystrykt 2**

-Z tego co wiem, to on pracuje tam - wskazuję na najwyższy budynek.  -Teraz jest najprawdopodobniej tam.
Zmierzamy w tamtym kierunku. Na miejscu spotykamy sekretarkę. Peeta podchodzi i pyta się o Gale'a tak, że dziewczyna się robi czerwona. Po chwili wstępuje coś na klawiaturze i odzywa się do niego z zalotnym uśmiechem:
-Pan Gale Hawthorne jest na dziesiątym piętrze w pokoju 118D. Rozumiem, że Państwo w sprawie rozbudowań wojskowych flot?
-Tak, właśnie o to się rozchodzi
Odchodzimy, a gdy jesteśmy w bezpiecznej odległości nie mogę się powstrzymać i chichoczę.
-Co - pyta się mnie Peeta.
-Nic. Niezły podryw Romeo.
-Mówisz o tej sekretarce?Blee... Widziałaś te pryszcze? Rozumiem, że moja uroda mogła ją onieśmielić. Źle odebrała moją wrodzoną dobroć.
Lekko się uśmiecham i kierujemy się w stronę windy. Odpowiednie piętro... Odpowiednie drzwi... Odpowiednia osoba i nieodpowiednie słowa z moich ust:
-Nie przyszłam do ciebie, tylko po informację. Muszę znaleźć pewną osobę.
-Skąd wiesz, że ci pomogę? - Odpowiada nie spuszczają oczu z papierów. - Przecież mnie odrzuciłaś
-Jesteś najlepiej poinformowaną osobą jaką znam. A poza tym jesteś mi to winien - łzy napływają mi do oczu i nie staram się ich zatrzymać. - Zabiłeś ją!
-Mówiłem ci, że nie wiedział do czego ich użyją. Dobra, niech będzie. Podaj imię, wygląd i ostatnią lokalizację, którą znacie.
-Diana, niebieskie oczy, blond włosy, Dystrykt 12. - Peeta,  który na razie stał w kącie próbuje złagodzić atmosferę.
-Hmm... - Gale wstukuje coś w zawrotnym tempie. - Mam! Diana Gace, Dystrykt 1. Coś jeszcze?
-Nie - odpowiadam chłodno. - Jedziemy. Do zobaczenia Gale.

-------------------------------------------------------------------

Ten rozdział jest dedykowany naszej pierwszej czytelnicze - Wiktorii Przez Samo H. Buziaki :-*

Werka i Ania

środa, 9 grudnia 2015

Rozdział 6

 Oczami Peety
 Wracam do domu Johanny...
 Widzę jak Colen siedzi na kanapie w salonie z rozbitym nosem, z którego leci stróżka krwi...
 Dobrze mu tak...
 Nikt nie zabierze mi Katniss!...
 Przechodzę szybko do drugiego pokoju, chcąc pozostać niezauważonym. Gdy jestem na jego progu zauważam moją była, chciałem się wycofać, ale zatrzymały mnie zatrzaskiwane drzwi, chwile później usłyszałem głos Jo:
-Wyjdziecie z tamtąd jak się pogodzicie! Inaczej będziecie siedzieć tam aż do zasranej śmierci...
 Popatrzyłem na Katniss, widziałem w jej oczach rozpacz, miałem ochotę ją przytulić, lecz powstrzymały mnie jej słowa:
-No to posiedzimy sobie tutaj dosyć długo. Nie mam ochoty się z tobą godzić.
-Czego zabierasz mi nadzieję? Przynajmniej porozmawiajmy, proszę...
-Możemy porozmawiać... Będziesz tu dalej mieszkał, zmyślając głupie powody czy w końcu wyjedziesz?-takim sposobem mnie zagięła, myślałem, że się nie domyśli albo przynajmniej później się dowie.
-Nie zmyśliłem tego!-odpowiadam
-Jasne, tylko dlaczego zawsze, gdy rozmawialiśmy o odbudowie piekarni miałeś w planach zbudować ją z cegły, a nie z drewna?
-Ok, domyśliłaś się.
-Czego kłamałeś?-Katniss jak zawsze jest ciekawska
-Musiałem coś zrobić, chciałem się z tobą pogodzić. Nie zdradziłem Cię... Nie mógłbym tego zrobić. Uwierz mi... Ja Cię kocham.
-Nie ukrywam, że nic do Ciebie nie czuje, ale musisz mi udowodnić, że do niczego nie doszło między Tobą, a tą...zdzirą...-dziewczyna uroniła łzy-Proszę...
 Nie zważając na to, że jesteśmy pokłóceni podszedłem do niej i się przytuliłem. O dziwo nie odsunęła się ode mnie tylko jeszcze mocniej zacieśniła uścisk.
-Chce Ci wierzyć...-szepcze Katniss
-I uwierzysz, pojadę do Gale'a, znajdę tą lalusie i zmuszę ją żeby powiedziała prawdę.
-Jadę z tobą-dziewczyna mi przerywa
-Ok, mogę mieć do Ciebie pytanie?
-Taaa...
-Kim jest dla Ciebie Colen?-mówię od razu, bez przeciągania
-Tylko przyjacielem... Był...
-Chciałaś żeby on Cię pocałował?
-Zwariowałeś!? Nigdy! On to sam...            -Nieważne... Co sądzisz o zawołaniu Jo, żeby nas wypuściła?
-Dobry pomysł. Czy to znaczy, że mi wierzysz?
-Uwierzę... Może...-dziewczyna puszcza mi oczko
 Wołamy Johannę, okazuje się, że Pan Z Rozwalonym Nosem już poszedł. To dobrze...       Zawiadamiamy ją, że jedziemy do Dwójki...
Razem...
Ona wypuszcza nas z pokoju, który uchodził za więzienie...
Wyruszamy na stacje kolejową...
Razem...
Obok siebie...
Prawie stykając się dłońmi...
Stoimy...
Czekamy na pociąg...
Podjeżdża...
Wsiadamy...
Zajmujemy miejsca...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 Mamy nadzieję, że rozdział się podoba. :-D
 Dziękujemy za 100 wyświetleń <3
 Dziękujemy za 1 komentarz (Pearly) :*

Ania i Werka

czwartek, 3 grudnia 2015

Rozdział 5

Oczami Peety.
To głupie. Tylko dureń zdołałyby szpiegować swoją byłą podczas spotkania w pizzerii. W tej chwili powinienem ryczeć w poduszkę. Katniss wyszła o 7.00 wieczorem, a ja pięć minut później. Buzują we mnie emocje. Teraz nie ma odwrotu. Wiem tylko jedno - ona nie może mnie zobaczyć.  Mam zakochane szczęście i podczas trasy nie odwróciła się, więc RACZEJ mnie nie widziała. Jesteśmy na miejscu. Schowałem się za małym drzewkiem doniczkowym, chyba palmą, i obserwowałem całe zajście. Gdy ten laluś pocałował moją kochaną w policzek miałem ochotę przywalić mu w ten szpiczasty nochal. Tylko ja mam prawo to robić! Strach przed krzykiem Katniss sparaliżował mnie w miejscu. On nawijał przez cały wieczór, a ona tylko od czasu do czasu śmiała się swobodnie. Nagle Cole zbliżył się do niej nieznacznie. Katniss nie protestowała. Nie zniósł tego dłużej. Wskoczyłem na niego i przygwoździłem go do podłogi. Zacząłem kopać go w brzuch. Ogarnęła mnie niepochamowana furia, którą zakończyła Katniss.
- Peeta! Jak mogłeś - krzyczy na mnie. - Nie możesz odkładać moich przyjaciół. Pamiętaj, że ja nie jestem już twoja i mogę robić co chce i z kim chce.
Bierze Colena pod ramię i prowadzi go w stronę domu Jo. Lepiej żebym się tam nie pokazywał. Zamawiam szklankę wody i siedzę pogrążony we własnych myślach. Co zrobić by mi uwierzyła? Jest jeden sposób... Muszę zmusić tą dziewuchę by powiedziała prawdę. Ale nie wiem gdzie ona jest... Tylko jedna osoba może mi w tym pomóc. Choć za nim nie przepadam, to i tak to zrobię... Pojadę do Dystryktu Drugiego i poproszę Gael'a by ją znalazł. On ma do tego dostęp i gdy opowiem mu, że Katniss cierpi, to mi pomoże... Chyba. Zanim to zrobię, muszę zabrać swoje rzeczy od Johanny. No nic, czas wcielić plan w życie.

środa, 2 grudnia 2015

Rozdział 4

 Oczami Katniss
 Dzisiaj spotykam się z Colenem. Oczywiście jest to przyjacielskie spotkanie. Idziemy do pizzerii.
-Ciemna Maso! Zejdź na dół!-krzyczy Johanna
-Co się drzesz? Już idę!-odpowiadam tym samym
 Mam kaca po wczorajszym wieczorze, tak jak i po każdym innym. Każdy głośny dźwięk jest dla mnie jak tortura.
-Co chcesz?-pytam, gdy schodzę na dół
-Idź do salonu... Tylko nie krzycz. Mamy gościa...
 Oczami Peety
 Siedzę w salonie... Na kanapie... W domu Jo... W którym tymczasowo pomieszkuje Katniss... Denerwuje się..
 Słyszę Mason... Każe mojej ukochanej wejść do pokoju... Pocą mi się dłonie... Wycieram je w spodnie... Johanna nakazuje Katniss żeby nie krzyczała... Dziewczyna wchodzi do pokoju, a gdy mnie widzi... Zamiera w bezruchu...
-Co on tu robi?!-pyta krzycząc
-Będzie tu mieszkał.-odpowiada przyjaciółka mojej byłej i przyszłej dziewczyny
-Po co?-Katniss zadaje pytanie zrozpaczonym tonem
-Muszę załatwić parę spraw z odbudową piekarni. Uważam, że drewno jest naprawde dobrym surowcem do budowy
 Kiedy myślę, że udało mi się wybrnąć z sytuacji dziewczyna pyta:
-Dlaczego nie możesz mieszkać gdzieś indziej?
-Bo Cię kocham.-myślę, lecz odpowiadam-Bo tak było łatwiej. Lepiej u kogoś zamieszkać przez jakiś czas, niż wynajmować pokój.Prawda, Jo?
-No, jasne. Po co płacić, jak ma się przyjaciół.-odpowiada z uśmiechem, który rzadko się widzi.
 Gdy wytłumaczyłem Johannie o co chodzi, dlaczego się pokłóciłem z Katniss, zaoferowała swoją pomoc. Tak naprawdę to nawet nie myślę żeby budować piekarnie z drewna,bo gdyby taki wilk z bajki, jaką mi tata czytał, jak byłem mały, przyszedł i ją zdmuchnął?Tak, muszę ją zbudować z cegieł.
 Z moich, bardzo poważnych, rozmyślań wyrywa mnie głos Katniss:
-Dobra, niech zostanie.-chyba mówi o mnie-Idę spać. Jo obudź mnie o 19, wychodzę z Colenem.
 Kto to jest Colen? Muszę się dowiedzieć! A jeśli on jest seryjnym mordercą? Muszę ją chronić.
 W momencie, gdy słyszymy trzaśnięcie drzwiami Johanna udziela mi odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie:
-On jest tylko jej przyjacielem. Nie martw się...
-Ja za nią tak cholernie tęsknie...
-Już się nie rozczulaj.-mówi Mason ze zgryźliwym uśmiechem, który widzi się dosyć często
 Oczami Johanny
 Mam pomysł jak ich pogodzić. Hah, te moje niecne plany: zamknę tych dwoje w jednym pokoju, wypuszczę jak się pogodzą. Może się nie pozabijają... Nadzieja matką głupich...Trudno. Raz kozie śmierć.