"-Kochasz mnie. Prawda czy Fałsz?
-Prawda."


czwartek, 26 listopada 2015

Rozdział 1

 Oczami Katniss.
Moje życie toczy się normalnym rytmem, ale dziś jest inny dzień...wyjątkowy.
Urodziny Peety.
Specjalnie na tą okazję wstałam o świcie, by się przygotować. Po krótkim, zimnym prysznicu zawiązałam włosy w kok i przewiązałam pomarańczową wstążką. Lecz nie jaskrawą, tylko o kolorze miękkim jak zachód słońca-jego ulubiony kolor. W tym samym odcieniu założyłam lekką sukienkę. Ubiór zupełnie do mnie nie podobny, ale czego się nie robi dla ukochanej osoby. Na pomysł wpadł Haymitch, który z niewiadomych powodów stał się bardziej opiekuńczy wobec nas. Nie pukając wchodzę do domu Peety i dobre pięć minut przypatruję się jak on słodko śpi. Jego zmierzwione, blond włosy przykrywają czoło. Nie mam serca go obudzić. W końcu jednak zbieram się w sobie i budzę go nieśmiałym całusem w policzek.
-Hmm...widzę, że ktoś próbuje mnie zerwać z łóżka. Ale nie ma tak łatwo. Zrób to samo, ale w usta-mówi ospale.
Wydymam usta i udaję obrażoną.Nagle Peeta postanawia wziąć sprawy we własne ręce i sam "bierze" ode mnie buzi.
-Ooo...widzę, że ktoś się już rozbudził-mówię rozbawiona sytuacją.- Zmykaj do łazienki  i spotykamy się przed domem.
-Po co?
-Idziemy na spacer wokół Dystryktu-odpowiadam jakby to było oczywiste. To tylko pretekst, by Haymitch mógł przygotować wszystko na przyjęcie.-No już, ruchy!
-Kocham cię-szepcze mi do ucha przed wyjściem.-I to bardzo.
-Ja ciebie też-chciałam mu to wyszeptać uwodzicielsko, ale wyszedł mi bardziej odgłos jakbym zapomniała jak się oddycha.
Peeta podnosi się z łóżka i idzie pod prysznic, a ja wtenczas podlewam prymulki. Bardzo przy tym cierpię, ale to tak jakby moja terapia. Rozpoczynamy spacer i omawiamy odbudowę piekarni, aż tu nagle...w naszą stronę idzie ona. Zabójczo piękna blondynka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz