Oczami Peety
Wracam do domu Johanny...
Widzę jak Colen siedzi na kanapie w salonie z rozbitym nosem, z którego leci stróżka krwi...
Dobrze mu tak...
Nikt nie zabierze mi Katniss!...
Przechodzę szybko do drugiego pokoju, chcąc pozostać niezauważonym. Gdy jestem na jego progu zauważam moją była, chciałem się wycofać, ale zatrzymały mnie zatrzaskiwane drzwi, chwile później usłyszałem głos Jo:
-Wyjdziecie z tamtąd jak się pogodzicie! Inaczej będziecie siedzieć tam aż do zasranej śmierci...
Popatrzyłem na Katniss, widziałem w jej oczach rozpacz, miałem ochotę ją przytulić, lecz powstrzymały mnie jej słowa:
-No to posiedzimy sobie tutaj dosyć długo. Nie mam ochoty się z tobą godzić.
-Czego zabierasz mi nadzieję? Przynajmniej porozmawiajmy, proszę...
-Możemy porozmawiać... Będziesz tu dalej mieszkał, zmyślając głupie powody czy w końcu wyjedziesz?-takim sposobem mnie zagięła, myślałem, że się nie domyśli albo przynajmniej później się dowie.
-Nie zmyśliłem tego!-odpowiadam
-Jasne, tylko dlaczego zawsze, gdy rozmawialiśmy o odbudowie piekarni miałeś w planach zbudować ją z cegły, a nie z drewna?
-Ok, domyśliłaś się.
-Czego kłamałeś?-Katniss jak zawsze jest ciekawska
-Musiałem coś zrobić, chciałem się z tobą pogodzić. Nie zdradziłem Cię... Nie mógłbym tego zrobić. Uwierz mi... Ja Cię kocham.
-Nie ukrywam, że nic do Ciebie nie czuje, ale musisz mi udowodnić, że do niczego nie doszło między Tobą, a tą...zdzirą...-dziewczyna uroniła łzy-Proszę...
Nie zważając na to, że jesteśmy pokłóceni podszedłem do niej i się przytuliłem. O dziwo nie odsunęła się ode mnie tylko jeszcze mocniej zacieśniła uścisk.
-Chce Ci wierzyć...-szepcze Katniss
-I uwierzysz, pojadę do Gale'a, znajdę tą lalusie i zmuszę ją żeby powiedziała prawdę.
-Jadę z tobą-dziewczyna mi przerywa
-Ok, mogę mieć do Ciebie pytanie?
-Taaa...
-Kim jest dla Ciebie Colen?-mówię od razu, bez przeciągania
-Tylko przyjacielem... Był...
-Chciałaś żeby on Cię pocałował?
-Zwariowałeś!? Nigdy! On to sam... -Nieważne... Co sądzisz o zawołaniu Jo, żeby nas wypuściła?
-Dobry pomysł. Czy to znaczy, że mi wierzysz?
-Uwierzę... Może...-dziewczyna puszcza mi oczko
Wołamy Johannę, okazuje się, że Pan Z Rozwalonym Nosem już poszedł. To dobrze... Zawiadamiamy ją, że jedziemy do Dwójki...
Razem...
Ona wypuszcza nas z pokoju, który uchodził za więzienie...
Wyruszamy na stacje kolejową...
Razem...
Obok siebie...
Prawie stykając się dłońmi...
Stoimy...
Czekamy na pociąg...
Podjeżdża...
Wsiadamy...
Zajmujemy miejsca...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy nadzieję, że rozdział się podoba. :-D
Dziękujemy za 100 wyświetleń <3
Dziękujemy za 1 komentarz (Pearly) :*
Ania i Werka